czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział I

Redbridge, Londyn zewnętrzny.

Poranki są jak zwykle świetne. Otwierasz oczy i zastanawiasz się nad sensem tego wstawania, nad tym co Cię w danym dniu czeka i dlaczego wszystko jest takie do dupy. W moim przypadku dziś też tak było. Wiedziałam, że jak zwykle zejdę na dół do kuchni i od rana będę słuchała pieprzenia mojej matki, która jak zwykle miała najwięcej do powiedzenia. Jak zwykle musiała kłócić się z ojcem o jakieś głupoty, a ja musiałam tego słuchać. Człowiek ledwo się obudzi, a już wie co go czeka. Tak też koło siódmej zadzwonił mi budzik, otworzyłam oczy i z ciężkim oddechem podniosłam się z łóżka.
- Kurwa mać - pomyślałam - znowu kolejny, pieprzony dzień w tej szkole - z lekkim nieogarem założyłam moje ulubione frotowate skarpetki, wstałam i zeszłam na dół.
- Cześć mała, jak tam poranek? ciężki jak zwykle, co? - ojciec rano zawsze miał swoje głupie humorki. Ale podziwiam go, że mimo wysłuchiwania ciągłych pretensji matki, zawsze potrafił przy mnie choć trochę poprawić atmosferę tego domu.
- Spoko tato, jest cudownie jak zwykle - uśmiechnęłam się w jego stronę i z przepełnionym ironią wyrazem twarzy spojrzałam w stronę mamy - A Ty mamo jak tam, świetnie, co?
- Daj mi dziecko spokój, odłóż sobie te Twoje pieprzone złośliwości na potem - machnęła ręką i wyszła zaraz z kuchni. Tata tylko odchrząknął dając mi znak, że przynajmniej w spokoju zjemy śniadanie. Otworzyłam lodówkę, wzięłam jogurt bananowy i usiadłam obok taty. Szybko wsunęłam śniadanie i wstając pocałowałam ojca w czoło - miłego dnia staruszku, kocham Cię - co jak co, ale do niego zawsze będę miała największy szacunek. Jest jedynym normalnym człowiekiem w tym domu.
Poszłam szybko do łazienki, wzięłam prysznic i świeżo umyte, pachnące wanilią włosy zawinęłam w ręcznik. Wrzuciłam na siebie luźną koszulkę i poszłam do pokoju. Miałam jeszcze trochę czasu, więc odpaliłam szluga i stojąc przy otwartym balkonie w moim pokoju ze spokojem zaciągałam się i patrzyłam przed siebie.
- Siema Emi! na którą dzisiaj masz? bo widzę, że średnio Ci się śpieszy - przed balkonem pojawił się jak zwykle z uśmiechem na twarzy Cook. Mój najlepszy przyjaciel. Mieszkamy blisko siebie, więc nie dziwne, że przechodził obok mojego domu. 
- Za godzinę będę, już się tak o mnie nie martw słońce - zaśmiałam się i wyrzuciłam kiepa centralnie obok niego.
- No! masz szczęście, że nie na mnie. Do zobaczenia piękna - wysłał mi buziaka i ruszył w stronę naszego collegu. A ja pełna życia otworzyłam szafę, wzięłam czarną bluzę bez kaptura, ubrałam jeansy i do tego białe buty superstary. Wysuszyłam włosy, spakowałam pierwszą lepszą torbę i usiadłam przed toaletką. Ledwo spojrzałam w lustro, a ktoś zaczął dobijać mi się do drzwi. 
- Ems, Ems! - zanim zdążyłam powiedzieć "kto?", już na moim łóżku rozłożyła się Kate. Kwestia przyzwyczajenia, przyjaźnimy się od lat i stwierdzam, że niektórzy ludzie po prostu nigdy się nie zmienią. 
- Taaa - mruknęłam do niej i wzięłam się za malowanie. Wytuszowałam tylko rzęsy, nałożyłam puder, trochę brązera i podkreśliłam kredką lekko oczy. Wstałam i chcąc już jak najszybciej wyjść z domu pociągnęłam za rękę Kate.
- Mam dla Ciebie ciekawe info - zaczęła mówić podekscytowana Kate - Cook, Tommy i Maxie mówili, że przyleciał na stałe do Londynu ich stary przyjacieł i będzie chodził z nimi do klasy, oby jakaś dupa bo za mało ich zdecydowanie mamy na codzień, co Ems? - zaśmiała się odpalając szluga. 
- Szczerze, mam to w dupie. Nie szukam nowych wrażeń, Kate - odparłam średnio zainteresowana tym, co do mnie mówi. Kate zawsze lubi jakieś nowości, zwłaszcza jeśli chodzi o gości. 
Byłyśmy już prawie pod szkołą. Zaciągnęłam Kate jeszcze za murek, gdzie miałyśmy stałą miejscówke na palenie. Spaliłam na szybko jednego i jak już stwierdziłam, że jestem wystarczająco dotleniona, weszłyśmy do szkoły. Jak zwykle zrobiłyśmy to równo z dzwonkiem, więc od razu wylądowałyśmy na lekcji. Siedząc w ławce jak zwykle odpłynęłam. Patrzyłam gdzieś w dal za okno i nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Szczerze? jak zwykle chuj mnie to obchodziło. Myślałam o tym jak jest w domu i poza nim. O tym czy nasza mocna ekipa się kiedyś rozpadnie, czy moi rodzice się rozwiodą i czy będę potrafiła kiedyś powiedzieć, że jestem w pełni szczęśliwa. To myślenie jak zwykle musiał mi ktoś przerwać, poczułam wibrację telefonu i zobaczyłam smsa od Cooka. "Zabieraj Alice i Kate i chodźcie, jedziecie z nami poświrować. Jebać szkołe."
Zaraz pokazałam smsa Kate i siedzącej za nami Alice - i co Wy na to? - zaśmiałam się po cichu i pełna radości puściłam im oczko na znak, że stąd spadamy. Dziewczyny oczywiście też były na tak, więc równocześnie wstałyśmy z ławek, żeby nie było pożegnałyśmy profesora i po prostu wyszłyśmy. Myślę, że nauczyciele do tego już przywykli. 
- Co oni znowu wymyślili? - spytała obojętnym głosem Alice.
- Nie mam pojęcia, ale pewnie chcą wprowadzić w nasz świat nowego - zaśmiała się Kate i wskazała na chłopaków stojących na parkingu przed czarnym Land Roverem. Gdy wyszłyśmy ze szkoły, widziałam już z daleka sylwetkę nowego kumpla. Wydawał się całkiem spoko, zwłaszcza, że na ręce miał wytatuowany rękaw, a jeśli chodzi o tatuaże, mam na ich punkcie świra. Tak czy siak, nie podchodziłam do nich z taką ekscytacją jak Kate. 
- No witamy nasze perełki - jak zwykle chórkiem i przytulnym głosem przywitali nas nasi kochani chłopcy - Joe poznaj Emily, Kate i Alice, która jest moją siostrą - dodał rozbawionym głosem Cook, wskazując na Joego - a Wy moje drogie Panie, poznajcie naszego zajebistego kumpla!
- Siema, Joe - machnął do nas ręką z niepewnym uśmiechem i zaraz poczułam jak na chwilę jego wzrok utkwił na mojej osobie. Odwzajemniłam jedynie lekki uśmiech i zaraz przeniosłam go na Tommiego.
- No to słucham Tommy, powiedz mi, co Wy znowu wymyśliliście? - zapytałam podejrzliwym głosem.
- Z pewnościa coś pojebanego - dodała Alice, przy okazji częstując mnie papierosem. Zaraz odpaliłam i czekałam na urzekającą odpowiedź chłopców, przy okazji spoglądałam co chwilę z zaciekawieniem na Joego.
- Jedziemy do Dylana, ma wolną chatę - odpowiedział Tommy, po czym wsiadł do auta - dawajcie, palcie szybko i jedziemy bo się tam nigdy nie zbierzemy - odpalił auto i czekał, aż wszyscy ruszymy dupy. Nasza ekipa jest bardzo zgrana. Zwykle jestem w niej ja, Alice, Kate, Cook, Tommy, Maxie i od czasu do czasu Dylan. Jednak mimo wszystko wiem, na kim mogę naprawdę polegać. Chociaż średnio lubię w ogóle na kimkolwiek polegać. Jestem człowiekiem z trudnym charakterem i ciężko jest do mnie czasem dotrzeć. Oczywiście w towarzystwie zgrywam bardzo często chamską sukę z tupetem, nawet jeśli coś mnie od środka rozwala. Dla mnie takie zachowanie to lek na to, co potrafi mnie złamać, a ja nie lubię jak coś jest mnie w stanie pokonać. 
Wsiedliśmy do auta, akurat tak wyszło, że siedziałam obok Joego. Musieliśmy się podzielić na pół i część jechała z Tomem, a druga część z Alice. Czułam jego delikatny zapach, przyjemnych i drogich perfum. Spojrzałam na niego i postanowiłam przyglądnąć się jego twarzy. Oczywiście był to ułamek sekundy, bo nie chciałam żeby zauważył moje zainteresowanie nim. Jednak zrobiłam to tylko po to, aby po prostu cokolwiek stwierdzić na jego temat.
- Długo jeszcze? zaraz się orzygam Tom, niedobrze mi i nie żartuję - nagle obudził się Maxxie, który od rana mało co mówił. Pewnie jak zwykle był zćpany, to u niego norma. Narkotyki, alkohol, bletki to całe jego życie i już nic nie da się z tym zrobić. Zresztą, kto w dzisiejszych czasach nie smakuje życia? Jednak u niego umiar już dawno przekroczył swoje granice. 
- Zaraz stary, ogarnij dupę - powiedział poirytowany Tom - tylko nie na siedzenia, bo Cię zapierdolę - dodał stanowczo. Tom jest zawsze najbardziej ogarnięty, potrafi zadbać o wszystkich i samego siebie. Jednak często się wkurwia i rzuca bez powodu, ale to przez to, że mało kiedy jest naprawdę szczęśliwy. 
- Taa, jak tu za wami nie tęsknić - mruknęłam pod nosem wpatrując się w budynki zza okna. Liczyłam, że nikt mnie nie usłyszał ale mój towarzysz siedzenia chyba jednak zwrócił uwagę na to, co powiedziałam.
- Za mną też tak kiedyś będziesz tęsknić jak za nimi? - dodał z ironicznym uśmieszkiem.
- Zobaczymy, czy będzie za czym tęsknić - odpowiedziałam obojętnie lekko posyłając mu uśmiech. W tym samym momencie dojechaliśmy pod dom Dylana. Za oknami słychać było głośną nawijkę naszego czarnucha. Dylan ma świetny talent do rapowania, ale jest też pożądnym chujem wobec ludzi i życia. Już nie raz byłam świadkiem sytuacji, w których naprawdę zawodził. 
- No to jazda ludzie - z drugiego samochodu krzyczał w naszą stronę podekscytowany Cook, którego celem dzisiaj było pożądne nawalenie się. Przez chwilę zastanawiam się co jest moim celem, ale ja jak zwykle duża ilością alkoholu nie pogardzę. Lubię stan, w którym mogę być w swoim świecie i lubię również wyznaczać sobie jakieś chore cele na dany dzień. Dzisiejszym będzie głębsze poznanie Joego, bo mam dziwne przeczucia co do niego. Przeczucia są bardziej pozytywne, ale denerwuje mnie w nich to, że jeszcze nigdy takich nie miałam i nie powinny mieć one miejsca u takiej osoby jak ja. Czuję jak moje ciało przechodzi dziwne dreszcze w jego towarzystwie. Jak ja kurwa nie lubię w sobie takich niespodzianek.


*****


Witam Was na moim pierwszym blogu i mam nadzieję, że pierwszy rozdział się podoba. Wiadomo, początki są trudne ale potem będzie z górki :) Starałam się dobrze dobrać bohaterów, tak żeby dla każdego było coś dobrego, a notki będę się starała wrzucać często :) czekajcie na więcej! xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz