niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział VI

Redbridge, Londyn zewnętrzny.
*Dom Joego.

Powoli otworzyłam oczy, wokół mnie panowała zupełna ciemność i cisza. Czułam się tak, jakby ktoś wymazał mi z pamięci cały wczorajszy wieczór i noc. Nie pamiętałam zupełnie nic. Przetarłam delikatnie obolałe powieki, kiedy nagle wszystko do mnie wróciło. Momentalnie przypomniałam sobie każde zdarzenie po kolei i spojrzałam na leżącą obok mnie postać. Wtedy wszystko stało się dla mnie jasne. W końcu to Joe zajął się mną i zadbał o to, żebym wczoraj była spokojna i bezpieczna. Po prostu przy mnie był.
Poczułam mocny ból w plecach, spojrzałam na spore siniaki na przedramieniach i przejechałam delikatnie opuszkami palców po mojej twarzy. Wszystko tak cholernie bolało, czułam ból fizyczny i psychiczny. Łzy napłynęły mi do powiek i czułam wewnętrzną, kompletną pustkę. Wtuliłam się w leżącego obok Joego. Patrzyłam jak słodko śpi. Wtedy zaczęłam rozumieć, że cholernie mi się podoba jego twarz, ciało, a co najlepsze, zaczynam go poznawać od środka. Objęłam jego tors, kładąc głowę powyżej brzucha i zamknęłam oczy. Po chwili przeniosłam się w głęboki sen.
*4 godziny później.
Rano czułam, jak mocne promienie słońca przedostają się do moich oczu. Cholernie mnie to drażniło - kurwa mać - syknęłam, otwierając przy tym gwałtownie powieki.
- Księżniczka już nie śpi? - nagle poczułam przyjemny głos Joego, który uśmiechał się promiennie nad moją głową.
- Nie - odparłam - to kurewskie słońce musiało mi to utrudnić - mówiłam wciąż lekko podirytowanym tonem głosu. Poczułam delikatny pocałunek w czoło.
- Jak twoje rany? - rzucił, śledząc ze zmartwieniem całe moje ciało - nie wygląda to wszystko dobrze.
- I niestety boli identycznie, jak wygląda, a nawet gorzej - odparłam.
- Już nigdy nie pozwolę na to, żeby ktoś Cię tak potraktował - dodał ze zmartwieniem - szkoda, że ich tam nie zabiliśmy. Pierdolone skurwysyny.
- A ten strzał? - przypomniałam sobie wczorajszy wieczór - przecież... - Joe przerwał mi.
- Nic mu nie będzie, dostał w bezpieczne miejsce... niestety - syknął, lekko podnosząc się i patrząc mi prosto w oczy - gdyby coś jeszcze Ci zrobił, nie podarowałbym mu. Nigdy.
- Gorzej z Alice - dodałam - nie wiem, jak ona sobie teraz sama poradzi. Boję się, że Dylan nie będzie potrafił jej pomóc.
- Wszyscy jakoś dam radę, pomożemy jej - Joe znowu pocałował mnie w czoło i posłał lekki uśmiech w moją stronę - chodź, zrobię Ci śniadanie Ems.
- Obawiam się, że musisz mnie tam zanieść siłą - odwzajemniłam lekki uśmiech, robiąc cwaniacki wyraz twarzy. Joe zaśmiał się, zszedł z łóżka i delikatnie przerzucił mnie przez swoje ramię. Teraz zdecydowanie czułam się jak księżniczka.
- To co jemy? - zapytałam, patrząc się nadal w jego piękne, brązowe tęczówki.
- Mam nutellę, więc mogą być naleśniki - odparł, po czym spojrzał na moje oczy, które same mu odpowiedziały. Wziął się za robienie naleśników, a ja patrząc w czyste, niebieskie niebo odpaliłam szluga i mocno się zaciągnęłam. Po chwili zapach cudownego śniadanie ogarnął moje wnętrze, przymknęłam na ułamek sekudny oczy i delektowałam się zapachem. Zaraz po tym spojrzałam na talerz znajdujący się przede mną i uśmiechniętego Joego, który siedział po drugiej stronie - smacznego - odparł.
- Dziękuję i nawzajem - uśmiechnęłam się i wzięłam za jedzenie.
Joe co chwilę spoglądał na mnie, widziałam, jak dokładnie bada moją posiniaczoną twarz, ręce i zaszklone oczy. Szczerze mówiąc, łzy same napływały mi co chwilę do oczu. Widocznie nie miałam na to żadnego wpływu. Mimo, iż każda chwila z nim była cudowna, czułam w środku ogromny ból. Jednak Joe zdecydowanie potrafił sprawić, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech.
- Muszę zajarać - Joe sięgnął po paczkę papierosów i odpalił jednego, po czym skierował ją w moją stronę - myślę, że musimy się dzisiaj ze wszystkimi spotkać - kontynuował - trzeba zobaczyć, co z Alice.
- Trzeba, bo mnie zaraz chuj strzeli z nerwów - odparsknęłam - przepraszam, ale wciąż nie mogę zapomnieć o tym wszystkim, co się tam działo.
- Rozumiem, przecież kurwa widzę, że Cię to wszystko boli nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, Emily - widziałam jego zmieszanie na twarzy, które mimo wszystko chciał przede mną ukryć - chciałbym Ci jakoś pomóc, ale nie mam pojęcia jak - dodał.
- Joe, po prostu przy mnie bądź - odparłam, łapiąc go za ramię. Lekko musnęłam jego szyję i zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Joe automatycznie objął mnie w pasie i zaczął jeździć nosem po moim policzku, trafiając swoimi ustami do moich. Pocałował je delikatnie i znowu to zrobił. Znowu spojrzał mi tak cholernie głęboko w oczy, że przez chwilę wstrzymało mi oddech. Był tak pociągający, że sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje - będę - szepnął w moją stronę, po czym wtulił się w moje ciało.
Gdy poszliśmy do pokoju Joego, widziałam na szafce, tam gdzie ostatnio, ręcznik przygotowany dla mnie. Bez zastanowienia wzięłam go i poszłam do łazienki. Mijając Joego, lekko przewróciłam oczami, na co on zaśmiał się i rzucił na łóżko. Kąpiel była mi bardzo potrzebna, jednak odczuwałam ogromny ból pod wpływem temperatury wody. Szybko wykonałam wszystkie czynności toaletowe i kosmetyczne. Otuliłam się ręcznikiem i zarzuciłam bluzę, która jak ostatnio, wisiała na wieszaku w łazience. Wyszłam, po czym powoli ruszyłam w stronę pokoju Joego, który leżał i z cwaniackim uśmieszkiem wpatrywał się w moje półnagie ciało.
- Mmm - mruknął pod nosem, po czym przyciągnął mnie do siebie - ładnie pachniesz, mała.
- Zasluga twojego żelu, kochanie - odparłam, próbując być przy tym poważna, jednak zaraz po tym parsknęłam śmiechem - wyglądasz jak pierdolony napaleniec - dodałam, składając na jego odsłoniętym torsie delikatny pocałunek.
- To mi się bardzo podobało - uśmiechnął się szeroko, przejechał opuszkiem palca po moim nosie, po czym ruszył w stronę łazienki. Zrozumiałam, że teraz jego kolej, tak więc położyłam się na łóżku, przykryłam kocykiem i zamknęłam oczy. W tym momencie ogarnęło mnie tak straszne zmęczenie, że automatycznie zasnęłam. Jednak to nie był dobry pomysł. Sen przywrócił mi każdą dokładną sekundę zdarzeń ze wczoraj, jednak nie pozwolił mi się wybudzić z tego stanu. Czułam, jak wypala mnie od środka. Chciałam się przebudzić z tego stanu, nie chciałam spać pierwszy raz w życiu, jednak to było dużo mocniejsze. Straciłam kontrolę nad samą sobą.


*****


Dzisiaj taki post typowo, żeby trochę poznać relacje między Emily i Joe.
Mam nadzieję, że się podoba i do następnego! xx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.

1 komentarz:

  1. Witaj,
    Jeśli chcesz recenzję swojego bloga odwiedź nas http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń