piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział III

Redbridge, Londyn zewnętrzny.

Szczupła, blada, wyróżniająca się z tłumu. Oczy podkrążone, jednak wiecznie zakryte dużą ilością nałożonych czarnych cieni. Stojąca z pustym spojrzeniem i patrząca się prosto w moje oczy. Przeszklone, ledwo patrzące na świat źrenice, znikające pod wpływem światła. Ubrana w luźne ciuchy, zwisające z niej jakby conajmniej nie była człowiekiem, a jedynie jego szkieletem. I ta ciągła pustka, wypowiadająca w moją stronę pierwsze w życiu tak ciepłe i przepełnione żalem słowa, okazujące się ostatnimi na bardzo długi czas - żegnaj Emily, moja mała siostrzyczko. Jesteś najpiękniejsza i zawsze będę o tobie pamiętać - po czym zniknęła i już nigdy nie wróciła. Nigdy.

Obudziłam się dysząc i patrząc wokół siebie. Nie wiedziałam dlaczego ten sen miał miejsce właśnie dziś. Dlaczego przyśniła mi się pierwszy raz od tak dawna. Wczorajsze zdarzenia już się nie liczyły, teraz pojawiło się znowu to cholerne uczucie. Uczucie, które od dawna wyniszcza moją duszę i łamie serce na dwie drobne połówki. Wypala wszelkie emocje i nie pozwala na normalne funkcjonowanie. Wiedziałam, że znowu nie będzie normalnie. Znowu nie będę tą niezależną Emily. Melanie od zawsze miała tak silny wpływ na moją psychikę. Od zawsze, kiedy widziałam ją naćpaną, leżącą i niekontaktującą ze światem. Często zarzyganą, zalewającą się krwią z przedramion i dużą ilością kropelek zaszklonego potu. Ona nauczyła mnie tego, jak się niszczyć. Moi rodzice nigdy jej nie chcieli, zawsze mieli jej dość. Wiedzieli, że jest pojebana i nigdy nie będzie posłuszną, grzeczną dziewczynką. Od zawsze wpajali mi, że nie mogę być jak ona. Nie aż do tego stopnia, mimo, że czuli jak bardzo duży ból sprawia mi myślenie o niej gdy tylko odeszła. Widzieli, że już wtedy zaczynam spadać z bezradności. Może właśnie w tym jest mój problem?
Podniosłam się i odgarnęłam niepewnie włosy do tyłu. Patrzyłam się ciągle w jeden punkt i przymykając powieki, poczułam spływające łzy. Byłam jednym wielkim wrakiem człowieka. Wstałam bez kompletnych sił do życia i poszłam pod prysznic. Gorąca woda spływała po moim ciele, odczuwałam silny bół. Nie był to ból spowodowany wrzątkiem, który przejmuje całe moje ciało, ale ból od środka. Teraz to ja czułam silną pustkę w swojej duszy. Wróciłam do pokoju, zarzuciłam na siebie luźną koszulę w ciemnozieloną kratę, czarne rurki, vansy i biały prześwitujący podkoszulek. Włosy miałam w kompletnym nieładzie, a twarzy nie pomalowałam ani trochę. Nie chciałam tego dnia, czułam się jak wypalona kukła bez jakichkolwiek emocji. 
- Emily, jesteś nikim - powtarzając sobie to zeszłam na dół i widząc, że nikogo w domu już nie ma odetchnęłam z ulgą. Wyszłam z domu i szłam przed siebie odpalając szluga. Dawno tak mocno nie wciągałam w siebie dymu, który wypełniał moje płuca w całości. Gdy byłam prawie pod szkołą zobaczyłam stojącego przed nią Joego, Cooka i Tommiego. Patrzyli uważnie w moją stronę, ale ja nie chciałam spotkać się z nimi wzrokiem ani na chwilę. 
- Emsy, jak tam po wczoraj? - śmiejąc się rzucił w moją stronę Cook. Joe spojrzał na niego z kpiącym spojrzeniem. Ja bez słowa przeszłam obok nich, patrząc się cały czas przed siebie. 
- Ej mała, co jest? - dodał niemal krzyczął ze zmartwieniem, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. 
- Wygląda jak nie ona, wygląda jak na wykończeniu - Tommy patrzył z niedowierzeniem w moją stronę nerwowo drapiąc się po głowie. Joe nic nie mówił, jedynie przewracał rozbawiony całą tą sytuacją oczami i chyba nie miał zamiaru się wypowiadać. Zdanie na mój temat już sobie zdążył wyrobić.
Szłam przed siebie i mimo że czułam, jak Cook podąża za mną, nie zatrzymywałam się. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich ludzi wokół ale miałam wrażenie, że naprawdę nic mnie nie obchodziło.
Cook podbiegł i siłą zatrzymał mnie przed sobą. Moje spojrzenie pusto patrząc nadal tkwiło w głębi korytarza.
- Kurwa, co Ty się naćpałaś? przypominasz mi teraz Melanie, wyglądasz jakbyś postradała zmysły - mówił z totalnym szokiem, patrząc się w moje zmęczone i przeszklone oczy. 
- Nie waż się tak nigdy więcej mówić, spierdalaj, rozumiesz? - odepchnęłam go z taką siłą, jaka przepełniała całe moje ciało. Rozpłakałam się i wróciłam z powrotem do wejścia szkoły. Szłam bardzo szybko i nerwowo, czułam, że zaraz eksploduję. Gdy tylko minęłam Tommiego i Joego, zaczęłam biec przed siebie. Biegłam tak szybko, że sama nie wiem kiedy znalazłam się gdzieś bardzo daleko. W miejscu, gdzie nie było nic poza starym budynkiem. Nie wiedziałam, czy naprawdę postradałam zmysły, czy się przeteleportowałam. Z braku sił i wyczerpania upadłam na trawę, zamykając oczy. W myślach miałam totalny bałagan, a łzy same rozpływały się po moich policzkach. Chwilę później usłyszałam czyjść głośny oddech. Z każdą chwilą był coraz bardziej intensywniejszy. 
- Popierdoliło Cię do reszty? - nie wierzyłam sama, w to, kogo słyszę. Był to on. Dokładnie ten, który podobno ma mnie za jedną ze wszystkich szmat. Nie odezwałam się, poczułam jedynie jak znajduje się bardzo blisko mnie. Zacisnęłam powieki z większą siłą, niechcąc go zobaczyć. 
- Emily? - dodał znacznie spokojniejszym tonem głosu - Myślisz, że mimo wczorajszej sytuacji, nie byłbym w stanie za tobą pobiec? 
Nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa, dławiłam się własnym płaczem. Czułam przerażenie w jego spojrzeniu, które oddziaływało jak promieniowanie na całe moje ciało. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej i głośniej. 
- Nie mam Cię za tego, kogo mieć powinienem. Rozmawiałem rano z Cookiem, to nie jest tak jak myślisz. Ja też jestem pojebany, Emily - kontynuował - Jeszcze dużo o sobie nie wiemy i to nas pozwoliło do siebie przyciągnąć.
- Ja nie wiem kim jestem, Joe - odpowiedziałam podnosząc powoli powieki. Miałam totalną nicość w głosie, a przez przebijające się promienie słońca, zaczęłam dostrzegać jego brązowe tęczówki. 
- Ale ja się dowiem Emily - odparł, cały czas wtapiając swój wzrok w moją stronę. 
Wyciągnęłam z torby setkę wódki i odkręciłam pewnie zakrętkę. Cały czas widziałam zmartwione, ale równie zakłopotane spojrzenie Joego. Przechyliłam wódkę i wypiłam całą zawartość na raz. Przełknęłam z lekkim skrzywieniem i przetarłam zapłakane oczy. Od tej pory patrzyłam się tylko i wyłącznie w dal, cieszyłam się, że Joe milczał. Po prostu, że kurwa, nic, nie mówił. Siedzieliśmy tak sporo, nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Było cicho i spokojnie, a tego właśnie potrzebowałam. Do czasu, aż nie zadzwonił mu telefon.
- Stary, nie teraz - mówił nerwowo - dam Ci to, tylko kurwa nie teraz - jego głos stawał się coraz bardziej gniewny - wypierdalaj - krzyknął przepełnionym złością głosem i zakończył rozmowę. Widziałam jego zdenerwowanie, ale nie miałam siły w nic wnikać. Nie chciałam, nie dziś. 
- Kłamałam - nagle wyszeptałam pustym głosem patrząc wciąż w jedno miejsce - kłamałam - powtórzyłam głośniej.
- Co? - spytał nie wiedząc o czym mówię - w związku z czym?
- Nie chcę i nie chciałam nic czuć - odparłam - nie chcę już nic czuć - poczułam, jak oczy znów mi się zaszkliły.
Joe objął mnie ramieniem i mocno przycisnął do swojej klatki - Emily, kurewsko trudno Cię ogarnąć - wyszeptał mi do ucha trochę poirytowanym, jednak spokojnym głosem.
Tą chwilę chciałam zatrzymać. Nie chciałam nic więcej, wystarczyła mi obecność kogoś, kogo pragnęłam w tym momencie najbardziej. Nie wiedziałam czemu Joe zdążył tak szybko dotrzeć do mojej duszy, dlaczego tak na mnie działał. Ale wiedziałam, że ta znajomość ma w sobie jeszcze dużo tajemnic, które będą wyniszczać jeszcze bardziej każdą cząstkę mnie. Bo przecież nic nie może być idealne, prawda? 


*****


CDN, będzie coraz ciekawiej! buziaki, xx 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz